czwartek, 1 września 2016

Remigiusz Mróz „Zaginięcie”


Autor: Remigiusz Mróz
Tytuł: Zaginięcie
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2015
Typ: książka
Strony: 512

OPIS TREŚCI





Naprawdę nie wiem, jak zacząć tę recenzję. Takiego braku ścisłości i lenistwa w szukania informacji chyba jeszcze w życiu nie widziałam. Powieść napisana przez doktora prawa, który nie zna się ani na ekonomii, ani na programowaniu, ani nawet na prawie. Biorąc pod uwagę fakt, że Remigiusz Mróz szczyci się pisaniem jednej książki miesięcznie, był to chyba popis umiejętności pod tytułem „jak napisać powieść, nie mając na nią żadnego pomysłu”.

Pierwszym, co mnie zupełnie wyprowadziło z równowagi, była kwestia ekonomiczna. Tutaj krótki, uproszczony wykład: przychód firmy to wszystkie pieniądze, które do niej wpłynęły, a więc jest to kwota bez uwzględnienia jakichkolwiek wydatków. Podczas rozmowy o kliencie, którego przyjdzie głównym bohaterom bronić, Oryńskiemu przypomina się, że ten klient jest magnetem branży TSL i w zeszłym roku miał milion złotych przychodu! Milion! Dla mnie ta kwota była bardziej niż podejrzana, ale stwierdziłam, że może się nie znam, więc sprawdzę. Po półminutowym „researchu” dowiedziałam się, że magnatem jest Raben z przychodem na poziomie ponad dwóch miliardów. Także brawo, Panie Remigiuszu, przez ten miesiąc pisania szkoda było Panu poświęcić trzydzieści sekund na znalezienie wiarygodnych informacji. To jest prawdziwe oddanie swojej pracy!

Druga kwestia, przy której poprosiłam o opinię mojego chłopaka programistę. W pewnym momencie jedna z postaci w książce rzuca żargonem informatycznym. Podaję książkę Tomkowi i mówię „sprawdź, czy to ma jakikolwiek sens”. Jego prychnięcie wystarczyło mi za odpowiedź. Podobnie zareagowaliśmy też na „korpomowę” jednej z postaci. Co niby ma znaczyć „misnęli oportunity”? Albo „skilować sprawę”? Skilować, owszem, może i się mówi, ale odnośnie rozwoju postaci w grach.

Moim trzecim zarzutem jest brak znajomości prawa. Pomijam fakt, że pierwsza rozprawa miała miejsce może jakieś dwa tygodnie po aresztowaniu i w ogóle zgłoszeniu sprawy zaginięcia. Zawsze myślałam, że w Polsce, tak jak w każdym cywilizowanym kraju, obowiązuje domniemanie niewinności. Niestety najwyraźniej się pomyliłam i można oskarżyć człowieka o morderstwo, mimo braku jakiegokolwiek dowodu nie tyle na to, że on zamordował, co nawet że ofiara nie żyje… Mam wrażenie, że jedynym argumentem w tej sprawie było „bo nie ma innej możliwości”.

Kolejna sprawa to papierowe postaci. Jedyne co mogę powiedzieć o głównych bohaterach (bo tylko o nich jestem w stanie cokolwiek powiedzieć), to że Chyłka jest arogancka (tak nie wygląda pewność siebie, to zwykłe chamstwo), a Oryński chce ją koniecznie zaciągnąć do łóżka. A i młody aplikant najwyraźniej jest wegetarianinem. I je rybę. Nie wiem też, ile prawniczka ma lat, ale chyba przechodzi kryzys wieku średniego, objawiający się szybką jazdą swoją „iks piątką” (zawsze określoną dokładnie w ten sposób), słuchaniem tylko i wyłącznie Iron Maiden i ogłaszaniem wszem i wobec, że ulubioną knajpą jest Hard Rock Cafe. Naprawdę książkowy przykład kryzysu.

Swoją drogą korekta chyba spała podczas sprawdzania tekstu, bo większość nazw własnych była napisana małą literą. Ja wiem, że to tak na luzacko rzucane uwagi przez panią kryzys o samsungu (tę nazwę nawet Word mi automatycznie poprawił) galaxy na androidzie, ale co dalej? Imiona i nazwiska małą? Skoro już się nie trzymamy zasad pisowni, to na całego!

Skoro większość mojej złości już ubrałam w słowa, teraz czas na podsumowanie. Szczerze powiem, że „Zaginięcie” uważam za powieść gorszą niż „50 twarzy Greya”. Dlaczego? Już spieszę z odpowiedzą. Otóż E L James to kura domowa, która przeczytała „Zmierzch” o jeden raz za dużo i postanowiła napisać fanfic, więc trudno od niej dużo wymagać. Natomiast Remigiusz Mróz to, podkreślam, doktor prawa, który nawet o prawie w praktyce nie potrafi napisać zgodnie z polskimi realiami. Do tego dochodzi jeszcze fabuła bez większego pomysłu, z postaciami, które chyba już bardziej nieracjonalnie nie mogą się zachowywać. Powieść ogólnie polecam, ale jako rozpałkę do grilla.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz