sobota, 29 sierpnia 2015

Andy Weir „Marsjanin”


Autor: Andy Weir
Tytuł: Marsjanin
Wydawnictwo: Akurat
Rok wydania: 2014
Typ: książka
Strony: 384

OPIS TREŚCI





Nigdy nie byłam fanką science fiction. Czytywałam wprawdzie powieści i opowiadania Philipa K. Dicka, nadal również uważam Mass Effect za moją ulubioną serię gier. Jednak w moim przypadku są to wyjątki potwierdzające regułę. Ostatnio do tych wyjątków dołączył kolejny – „Marsjanin” Andy’ego Weira. Zastanawiałam się nad jego fenomenem, zarówno tym światowym, jak i wpasowaniem w moje gusta. Wydaje mi się, że największą zaletą powieści jest jej realizm. Autor pisał historię tak, aby była możliwie najbardziej prawdopodobna – obecna w książce technologia istnieje już dzisiaj. I czytając zastanawiasz się, co by było, gdyby takie wydarzenie faktycznie miało miejsce.

Z całą pewnością warto poznać historię samej powieści, która dla mnie jest fascynująca. Andy Weir napisał ją i próbował wydać w kilku wydawnictwach, jednak nie miał szczęścia. Postanowił zatem opublikować historię w kawałkach na blogu. Jego czytelnicy byli zachwyceni i namówili autora, aby udostępnił całą powieść w formie ebooka na Amazonie za 99 centów. Tak też zrobił i bardzo szybko dostał się na listę bestsellerów gatunku science fiction. Wtedy też wydawnictwa się obudziły i udało mu się sprzedać prawa do książki za całkiem pokaźną sumę. Później przyszły tłumaczenia na kolejne języki, no i oczywiście film z Mattem Damonem (zresztą cała obsada jest cudowna) w reżyserii Ridleya Scotta (m.in. „Blade Runner” czy „Hannibal”). Cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że wydawcy potrafią przepuścić niesamowite historie – podobnie było chociażby z J.K. Rowling.

Powieść przybiera dwie formy. Pierwszą jest dziennik prowadzony przez Marka Watneya, który opisuje swoją walkę o przetrwanie po tym, jak został sam na Marsie. Wpisy traktuje raczej jako formę terapii i informację dla kogoś, kto kiedyś je odnajdzie, aby świat mógł poznać jego historię. Druga forma to opowieść w trzeciej osobie o tym, co się dzieje w tym czasie na Ziemi. Pracownicy NASA w końcu odkrywają, że Mark żyje i pojawia się pytanie – jak go uratować? Bardzo spodobało mi się takie połączenie form. Rewelacyjnie czytało się dziennik astronauty (poczucie humoru ma cudowne), a gdy już męczyły techniczne (i dla mnie mało zrozumiałe) szczegóły jego planów, pojawiały się emocjonalne dyskusje ziemskiego zespołu misji.

Szczerze mówiąc, dawno nie trafiłam na tak dobrą powieść. Jest przemyślana, dużo się dzieje, a przy kolejnych problemach Marka nie pojawiają się myśl „znowu”, tylko napięcie w oczekiwaniu czy mu się uda. W końcu to kosmos – on chce Cię zabić, a nie pogłaskać i przytulić. Poczucie humoru autora jest bezbłędne. Mój zdecydowany faworyt w kategorii śmiesznych cytatów to wpis Marka w dzienniku, kiedy na Ziemi zastanawiali się, co może myśleć jedyny człowiek na Marsie: „Jak Aquaman może kontrolować wieloryby? To ssaki! Bez sensu.” Oczywiście równie zabawne było stwierdzenie, że promieniowanie słoneczne na Marsie jest tak ogromne, że człowiek dostałby takiego raka, że nawet ten rak miały raka. Albo o pierwszym w historii kosmicznym piracie. Albo stwierdzenie, że na Marsie nie ma wielu złodziei łazików. I wiele więcej.

Nie będę się dalej zagłębiać w treść powieści. Dopowiem tylko jedno – jeśli zaciekawił Cię sam opis książki, przeczytaj ją, na pewno nie pożałujesz. I najlepiej czytaj z notatnikiem pod ręką, żeby wpisywać najzabawniejsze fragmenty, do których będziesz wracać w nieskończoność. A jeśli interesujesz się kosmosem i wszelakimi misjami, też nie będziesz zawiedziony. Powieść wprawdzie ma trochę uproszczeń, żeby czytelnicy, którym obce są technologie NASA, również mogli się dobrze bawić. Jednak wszystko jest naukowo poprawne i to właśnie uważam za niesamowite, bo mam wrażenie, że coraz mniej autorów robi badania przed napisaniem książki. Dlatego też u mnie „Marsjanin” trafia na półkę ulubionych powieści.

1 komentarz:

  1. Nie miałam jeszcze okazji przeczytać, ale byłam na filmie i był cudowny :)
    http://soelliee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń