niedziela, 27 września 2015

Gillian Flynn „Zaginiona dziewczyna”


Autor: Gillian Flynn
Tytuł: Zaginiona dziewczyna
Wydawnictwo: Burda Książki
Rok wydania: 2014
Typ: książka
Strony: 652

OPIS TREŚCI





Jeszcze zanim zabrałam się za lekturę „Zaginionej dziewczyny”, często czytałam w recenzjach opinię, że jest „przegadana”. Cóż, jeśli oczekujecie prostej książki bez udziwnień, proponuję np. „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Gillian Flynn specjalizuje się w thrillerach psychologicznych, w których historia jest równie ważna, co portret głównych bohaterów – to co robią teraz, jest skutkiem tego, czego doświadczyli w przeszłości i z jakimi ludźmi przebywali. Bez tego rozbudowanego tła nie bylibyśmy w stanie zrozumieć, jakimi pobudkami kierują się postaci, a (jeszcze raz wspomnę) w thrillerach psychologicznych chodzi właśnie o to, żeby wiedzieć.

Na początek warto powiedzieć, że „Zaginiona dziewczyna” jest typem książki, który określam jako WTF (kto nie wie – z angielskiego „what the fuck”). Dlaczego? Ponieważ przeciętny czytelnik jest w stanie przewidzieć, jak historia się potoczy, co się stało, ale szczegóły, motywacja bohaterów (jeszcze raz thriller psychologiczny się kłania) są tak szokujące, że nie wierzysz, w to co czytasz. A jeśli potrafisz przewidzieć wszystkie wydarzenia i pobudki, to nie chcę Cię martwić, ale masz zadatki na psychopatę. Swoją drogą zastanawiam się, czy przypadkiem psychiatra nie powinien się zainteresować autorką, ponieważ niepokojące jest, że ktokolwiek jest w stanie taką historię wymyślić.

Jak już się zapewne domyślacie, ja rozbudowaną historię bohaterów uważam za duży plus książki. Dzięki niej byłam w stanie zrozumieć, dlaczego bohaterzy postępują tak, a nie inaczej. Bez tego ich postępowanie wydawałoby się zupełnie nieracjonalne. Oczywiście nie uważam, żeby w ogóle było racjonalne, jednak wiedząc, co na nie wpłynęło, można się zgodzić, że każdemu mogło się pomieszać w głowie. I to jest całe piękno tej powieści! I dlatego sześćset stron znika w oczach.

Nie wiem właściwie, co mogę jeszcze napisać, żeby przez przypadek nie zepsuć komuś radości z czytania „Zaginionej dziewczyny”, która tak naprawdę zaczyna się gdzieś w połowie (nie żeby pierwsza połowa była nudna). Więc może zakończę swoją recenzję tak: jeśli należysz do grona fanów „Zmierzchu”, „Pięćdziesięciu twarzy Greya” czy ogólnie pojętej literatury kobiecej, obyczajowej – nie zabieraj się za tę powieść, bo jej nie docenisz. Jeśli jednak (nawet jeśli czytasz wcześniej wspomniane książki) lubisz skomplikowanych bohaterów, których decyzje nie są umotywowane wyłącznie chwilowymi kaprysami na potrzeby akcji, to zdecydowanie polecam!

I na koniec o zakończeniu: pod tym względem książka również mnie kupiła. Jeśli jest coś, czego bardzo nie lubię, to są to tzw. hollywoodzkie zakończenia. Tutaj go bardzo nie ma. I bardzo dobrze, bo zepsułoby tak rewelacyjną intrygę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz