czwartek, 3 marca 2016

Veronica Roth „Niezgodna”


Autor: Veronica Roth
Tytuł: Niezgodna
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2014
Typ: książka
Strony: 352

OPIS TREŚCI





Nie będę się oszukiwać i przyznam – bardzo lubię czytać książki z półki antyutopie „young adult”. Dlaczego? Myślę, że najważniejszym argumentem jest niewymagająca przesadnego skupienia historia i (zwykle) lekki styl pisania. Bo szczerze mówiąc, po powrocie z pracy, w której zmuszona byłam czytać i redagować teksty trenerów od szkoleń miękkich albo opisy perfum („zapach ten sprawi, że staniesz się dziką kotką w skórze lamparta”), jest to bardzo miła odmiana. Dlatego też chętnie zabrałam się za „Niezgodną”, którą dostałam od mamy pod choinkę z komentarzem „jak przeczytasz, to mi pożycz”.

Rynek wydawniczy ma tendencję do porównywania tytułów, które poza gatunkiem niewiele łączy. Także w przypadku „Niezgodnej” nie spodziewajcie się, wbrew zapewnieniom na okładce, drugich „Igrzysk Śmierci”. Owszem, główną bohaterką jest dziewczyna w świecie, który pod wpływem katastrof zmieniła się zupełnie organizacja społeczeństwa (tutaj frakcje, w Igrzyskach dystrykty). I owszem, porządek zostaje zaburzony i ta bohaterka wpada w sam środek zamieszania, ale na tym podobieństwa się w zasadzie kończą.

Książka nie należy do wybitnych i to nawet na tle innych pozycji z tego gatunku. Problemem jest przede wszystkim nowy podział świata. Tak jak w „Igrzyskach Śmierci” był bardzo logiczny i nie trzeba było go tłumaczyć, tak frakcje zaproponowane przez Veronicę Roth są, delikatnie mówiąc, przekombinowane. Przede wszystkim, niezależnie od tego co się stało między dzisiejszymi czasami a czasem akcji powieści, ludzie nie mogli nagle zacząć działać, myśleć i rozumować jednotorowo. A tym właśnie się frakcje – możesz być miły, odważny, głodny wiedzy, altruistyczny albo prawy, ale nie możesz mieć dwóch lub więcej tych cech na raz.

Kolejną rzeczą, poza frakcjami, która bardzo mi w przebiegu fabuły nie pasowała, była śmierć niektórych pobocznych bohaterów. O ile generalnie lubię jak trup ściele się gęsto, o tyle nie podoba mi się uśmiercanie bez pomysłu. Tutaj trzeba wspomnieć, że ideałem jest George RR Martin, który namiętnie zabija ważne postaci, ale za każdym razem jest to przemyślane i zupełnie nieprzypadkowe. Takie podejście mi się podoba, bo jako czytelnik (czy też widz) nie mogę czuć się bezpiecznie i w krytycznych sytuacjach nie macham ręką, myśląc „na pewno przeżyje”, tylko nerwowo obgryzam paznokcie. W przypadku Veroniki Roth jest jednak zupełnie odwrotnie – coś się dzieje, ktoś pada, jedziemy z akcją dalej. Można wręcz stwierdzić, że gdyby ktoś czytał nieuważnie, to nawet nie zorientowałby się, że właśnie ktoś względnie istotny zginął.

Ogólnie rzecz biorąc „Niezgodna” nie jest kiepską powieścią i można się przy niej dobrze bawić, jeśli przymknie się oko na pewne kwestie. Czytałam, że niektórzy byli zażenowani wątkiem miłosnym – ja muszę przyznać, że mnie bardzo wciągnął. Nie uważam, że był wybitny, ale przywołał wspomnienia, jak to było być nastolatką i zastanawiać się, czy chłopak odwzajemnia moje uczucie oraz poczuć tę ulgę i satysfakcję, kiedy okazywało się, że tak. Wręcz czułam tę nerwowość spotkań czy przelotnych spojrzeń i podobało mi się to.

Także podsumowanie będzie krótkie – jeśli lubisz ten rodzaj powieści i nie analizujesz zbytnio, ile jest sensu w takim czy innym rozwiązaniu, powieść powinna przypaść Ci do gustu. Szczególnie jako pożeracz czasu na długie wieczory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz